Nina Ryszka
Empatyczne serce do zwierząt, naukowy umysł biologa i ręce gotowe do pracy
Są w życiu pasje, które dojrzewają powoli – nie wybuchają nagle, ale kiełkują gdzieś głęboko, z każdym kolejnym doświadczeniem. Moja przygoda z psami właśnie taka była – nie zaczęła się od jednego konkretnego momentu, lecz splatała się z codziennością od najmłodszych lat. Odkąd pamiętam, psy były po prostu obok – w domu, u babci, na spacerach. Kundelek babci, dwa majestatyczne bernardyny, mieszaniec shih-tzu i westie, który był moim codziennym towarzyszem. Można powiedzieć, że od dziecka obracałam się w towarzystwie psów w rozmiarze od XS do XXL, ucząc się je rozumieć.
Pamiętam, jak w podstawówce przeczytałam książkę Jamesa Herriota „Jeśli tylko potrafiłyby mówić” – był to zbiór opowieści brytyjskiego weterynarza pracującego ze zwierzętami gospodarskimi. I choć wtedy bardziej myślałam o krowach niż psach, to właśnie w tym okresie zakiełkowała we mnie myśl: chcę pomagać zwierzętom. Skończyłam technikum weterynaryjne, a praktyki w jednej z klinik w Bielsku-Białej zamieniły się w kilkuletnią pracę.
Mimo to coś mówiło mi, że klasyczna weterynaria to nie moja droga. Na studia poszłam na biologię – kierunek równie fascynujący, co wymagający. W ramach pracy magisterskiej początkowo zajmowałam się hodowlą komórek macierzystych, ale pandemia wywróciła wszystko do góry nogami – temat pracy zmienił się na analizę składu materiałów biologicznych z wykorzystaniem promieniowania rentgenowskiego i symulacji Monte Carlo.
Studia biologiczne pozwoliły mi spojrzeć na świat zwierząt od strony, która fascynuje mnie do dziś – neurobiologia, stres, działanie neuroprzekaźników, wpływ emocji na zachowanie… Ta wiedza pozwala mi patrzeć na psa holistycznie – jako na organizm, za którym kryje się delikatna, złożona psychika. To połączenie nauki i empatii definiuje moją codzienną pracę.
W międzyczasie zaczęłam pracę w krakowskiej korporacji, gdzie zostałam na dłużej. Zmiana działu z finansów na sprzedaż dała mi więcej swobody i – co najważniejsze – przestrzeni, by wrócić do marzenia o pracy z psami. Wreszcie przestałam tylko o tym myśleć – zaczęłam działać.
W międzyczasie wreszcie spełniłam moje 10-letnie marzenie: w moim domu pojawiła się Effie – suczka rasy samojed. Jej łagodność i wrażliwość sprawiły, że wiedziałam: to dobry czas, by wrócić do pracy z psami, ale już w innej roli – jako behawiorysta, zoopsycholog, instruktor.
Z Effie zaczęłam przygodę z noseworkiem, który okazał się być strzałem w dziesiątkę. Ukończyłam kurs instruktorski w Polskiej Lidze Nosework, potem kurs trenerski w szkole Psi Ekspert oraz kurs behawiorysty/zoopsychologa w Polskiej Akademii Zoopsychologii i Animaloterapii. Do tego dołożyłam jeszcze szkolenia z pierwszej pomocy przedweterynaryjnej, roli zabawy w życiu psa, integracji sensorycznej i wciąż mam apetyt na więcej. Lubię wiedzieć i rozumieć – nie tylko jak, ale dlaczego. Wiedza z zakresu biologii, neurologii czy farmakologii daje mi solidne podstawy do pracy z psami z trudnościami – szczególnie w kontekście emocji, stresu czy terapii behawioralnej. Dla mnie rozwój to proces, który nigdy się nie kończy – nieustannie uczę się, by lepiej rozumieć psy i ich opiekunów.
Równolegle zbieram też praktyczne doświadczenie jako petsitter – dzięki czemu poznaję psy w ich codzienności, nie tylko w warunkach treningowych.
Połączyłam swoją wiedzę biologiczną, praktykę weterynaryjną i pasję do komunikacji z psami – dziś wspieram opiekunów w budowaniu lepszych relacji ze swoimi zwierzakami. Pracuję w oparciu o pozytywne metody, bo wierzę, że prawdziwa zmiana opiera się na zaufaniu i wzajemnym szacunku, nie na strachu czy przymusie. Nie ma tu miejsca na przemoc, krzyk czy siłowe rozwiązania. To nie znaczy, że zawsze jest łatwo – ale zawsze warto.
Moja filozofia
W relacji człowiek–pies najważniejsze są dla mnie szacunek, zrozumienie i dobra komunikacja – nie tylko słowami, ale też mową ciała. Pies nie musi być „idealny”. Ma być bezpieczny, spokojny i szczęśliwy – i być po prostu sobą. To my, ludzie, powinniśmy stworzyć mu przestrzeń, w której może się tak poczuć.
Największą radość daje mi widok psa, który zyskuje pewność siebie, i opiekuna, który zaczyna naprawdę rozumieć swojego pupila. To są momenty, które zostają w głowie na długo.
A prywatnie?
Poza psami jestem też miłośniczką podróży, tych dalekich, pełnych kontrastów – safari w Kenii, jazda konno przez kolumbijską dżunglę czy błogi relaks na karaibskiej plaży – raz w roku funduję sobie taką wyprawę, która odcina mnie od codzienności i ładuje baterie. To właśnie takie wyjazdy pozwalają mi się zresetować i spojrzeć na świat z innej perspektywy.
Na co dzień odnajduję spokój w małych rytuałach – sadzeniu kwiatów, pracy w ogrodzie i szydełkowaniu przy dobrym serialu. W naszym domu, oprócz Effie, mieszka też kot – adoptowany mruczek o imieniu Rysiu.
Mam w sobie dużą ciekawość – lubię się uczyć nowych rzeczy, podejmować wyzwania i próbować czegoś po raz pierwszy. Tak było chociażby ze stroną internetową, którą właśnie przeglądasz – zanim powstała, nie wiedziałam nic o budowaniu stron internetowych – więc ją zbudowałam – samodzielnie, od zera, bez wcześniejszego doświadczenia. Wierzę, że jeśli coś mnie naprawdę interesuje, mogę się tego nauczyć. To podejście pomaga mi nie tylko w życiu osobistym, ale i w pracy z psami.

